Do Świąt pozostał tydzień. Wszystko staje na głowie. Sprzątanie, gotowanie, pieczenie – jednym słowem szał. No i najważniejsze – handlowa niedziela. Żaden inny dzień nie jest tak upragnionym dniem jak ta handlowa niedziela. Czy w tym dniu można kupić coś innego? Lepszego? No nie. Więc na czym polega ten fenomen? Rozmyślam o tym spacerując po lesie, wsłuchując się w totalną ciszę.
Trzy lata temu, kiedy rząd ogłosił pogłębiony lockdown, okazało się, że najbardziej oburzył wszystkich zakaz wejścia do lasów. To czy sam zakaz był dobry czy nie, to już temat na zupełnie inny artykuł.
Ważne jest to, że wszyscy byli nim przerażeni i oburzeni.
Jak to – nie można wejść do lasu, nie można iść tam na spacer? Minęły dwa lata. Nie ma żadnych zakazów, możemy swobodnie spacerować, gdzie chcemy, bez maseczek, oddychać pełną piersią. Możemy też spokojnie udać się do lasu na zimowy spacer. Nikt nam tego nie zabrania. Tymczasem w lesie, pustka. Nikt już nie potrzebuje oddychać świeżym powietrzem, nikt nie potrzebuje kontaktu z przyrodą. Nikt. I to dosłownie. Niedziela w samo południe. Piękna, mroźna pogoda. I ani „żywego ducha”. Czy tak bardzo pochłonęły wszystkich przygotowania do świąt? Czy spędzenie czasu w przeludnionych galeriach handlowych jest przyjemniejsze niż spędzenie czasu na rodzinnym spacerze?
Świąteczne rozważania
Oczywiście nie można uogólniać. I nie chcę tego robić. Nie da się jednak nie zauważyć, że w lesie jest pusto, a parking w Centrum Handlowym Silesia Katowic „pęka w szwach”. Tak to już jest w ten tydzień przedświąteczny. Ale te4 święta miały być skromniejsze, biedniejsze. Inflacja galopuje, ceny w sklepach rosną w zatrważającym tempie. Nasze zarobki stoją jednak w miejscu. Ale po ilości ludzi w sklepach zupełnie tego nie widać. Koszyki wypełnione zakupami po brzegi. Wszyscy musimy mieć więcej, więcej, więcej….. Domyślam się, że tym zakupom musi towarzyszyć przeogromny stres. Bo przecież z pustego nawet Salomon… i niestety w końcu dno portfela musi zacząć straszyć. Tylko czy te wszystkie zakupy są nam potrzebne?
Nowe ciuchy, które założymy raz, zabawki, które trafią do kąta po godzinie, jedzenie, które jak co roku wyląduje w śmietniku. Bo najzwyczajniej w świecie nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego przejeść. Więc po co? Bo lubimy, lubimy mieć wszystkiego dużo, za dużo. Pracujmy ciężko na to, aby zakupić to, czego tak naprawdę nie potrzebujemy. Taki paradoks. I czy jesteśmy z tym szczęśliwi? Może warto o tym pomyśleć w tej przedświątecznej gonitwie. Może warto odpuścić?