Ciepły, sierpniowy wieczór, zapach lawendy ogrodzie, ciepła herbatka z cytrynką i rozpływający się smak pysznego ciasta z jabłkami w ustach – po prostu żyć i nie umierać. Jabłka w sierpniu mają niepowtarzalny smak. Dojrzałe, a jednocześnie tak świeże. Idealne.
Aż grzechem byłoby tego nie wykorzystać. A jabłecznik z takich jabłek, to prawdziwe marzenie. Przysłowiowe „niebo w gębie”. Przepisów na jabłeczniki jest cała masa. Ale ten wychodzi w 100%. I co najważniejsze – bardzo szynki. A przecież nikomu w taką pogodę nie chce się siedzieć w kuchni prawda? No to do dzieła.
Co będziemy potrzebować?
- 1 kilogram pysznych, dojrzałych i soczystych jabłek. Jeżeli będą lekko kwaskowate – będzie idealnie. Wybór jest zresztą ogromny, gdyż na świecie istniej 7500 odmian jabłoni. Są słodkie, kwaśne i słodko-kwaśne. Do naszego ciasta wybieramy te kwaśne lub słodko-kwaśne: szara reneta lub golster.
- 1 kostka margaryny oczywiście Kasia;
- 3 szklanki mąki pszennej przesianej;
- 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia;
- 5 jajek;
- 1/2 łyżeczki cynamonu;
- 1 szklanka cukru;
- 1 łyżeczka masła;
- kisiel wiśniowy lub truskawkowy.
No to do dzieła.
Zaczynamy od przygotowania masy z jabłek:
Jabłka dokładnie myjemy, obieramy i ścieramy na tarce. Na patelni rozpuszczamy łyżeczkę masła, na rozgrzany tłuszcz wykładamy nasze starte jabłka,
dodajemy 1 łyżeczkę cukru i cynamon. Smażymy przez 10 minut – ciągle mieszając. Jabłka mamy gotowe i już teraz są przepyszne. Ale z w ciście będą jeszcze lepsze – obiecuję 😉
Teraz przygotujemy ciasto:
Do dużej miski przesiewamy mąkę, dodajemy posiekaną nożem margarynę, żółtka jajek, proszek do pieczenia. Wszystko wyrabiamy na gładką masę, i dzielimy na dwie części: dużą i wielkości pączka.
Zabieramy się za truskawkową pianę:
Białka z jajek z dodatkiem szklanki cukru ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy suchy kisiel i dalej dokładnie ubijamy.
I ostatni moment:
Piec możemy już zacząć rozgrzewać do temperatury 180 topni. Na blaszce wysmarowanej margaryną i obsypanej bułką tartą, wykładamy rozwałkowaną, większą część ciasta. Na to wykładamy usmażone jabłka, wylewamy pianę truskawkową (lub wiśniową – zależy jaki macie kisiel 😉 malinowy też jest mega). Całość przykrywamy startą drugą częścią (tą mniejszą) ciasta .
Wkładamy do piekarnika i przez 1 godzinę cierpimy katusze, czekając na ciasto. W całym domu pachnie już obłędnie, a Wy po prostu musicie ćwiczyć silną wolę. Nic innego nie pozostało. Ale Wasza cierpliwość będzie nagrodzona sowicie. To pewne.
Mam nadzieję, że zasmakuje Wam to ciasto. Właściwie jestem tego pewna. Jest po prostu pychotkowe 😉