O tak, właśnie takie jest moje postanowienie. Będę szczęśliwa natychmiast, nie w 2023, nie w styczniu, ale tu i teraz. Dzisiaj. Nie zamierzam czekać ani chwili dłużej. Myślicie, że to nie jest możliwe? Owszem, jest. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Od naszego nastawienia. Nie macie wrażenia, że faceci mają z tym troszkę łatwiej? Po prostu wyłączają opcję „zamartwianie”, robią sobie drinka i już świat jest piękny. Najwyższy czas się tego od nich nauczyć.
Bo my to ciągłe zamartwianie mamy po prostu we krwi. Martwimy się dosłownie o wszystko. O zdrowie najbliższych, o powodzenie w finansach, o wojny na świecie, o …. szkoda wymieniać. Słowo wszystko jest jak najbardziej tutaj na miejscu. Nawet jeżeli wszystko idzie po naszej myśli, to to również będzie powodem do zamartwiania. Bo co jeśli coś pójdzie nie tak? Może wszystko idzie za dobrze i się posypie? A przecież zawsze, z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Więc jak się „posypie” będziemy reagować, naprawiać, składać. Więc po co martwić się teraz? Po co wymyślać scenariusze i to w dodatku czarne scenariusze wydarzeń? Bo my kobiety po prostu kochamy sie zamartwiać. Tylko po co?
Co to jest zamartwianie się ?
W słowniku znajdziemy definicję zamartwiania:”… odczuwać przykry stan psychiczny, w związku z wiedzą, że stało się albo dzieje się coś złego, lub przypuszczeniem, że może się coś niedobrego stać w przyszłości. Zamartwianie się To charakterystyczny objaw uogólnionego lęku. Zamartwianie się to nie emocje, a proces myślowy dotyczący najczęściej drobiazgów, które potencjalnie mogą stać się problemem, choć wcale nie muszą…”. A zajrzyjmy jeszcze do słownika synonimów. I co tutaj znajdujemy?
- dręczyć się,
- drętwieć z przerażenia,
- gryźć się,
- truchleć,
- umierać ze strachu,
- zadręczać się,
- zagryzać się,
- cierpieć,
- desperować,
- zatruwać sobie życie
Przerażające prawda?
Martwimy się drobiazgami, które nie muszą, a nawet najczęściej nie stają się problemami. Same sobie wmawiamy, że mogą być problemem. A o ile łatwiej by się żyło, gdybyśmy potrafiły odpuścić i tak jak Skarlett O’Hara pomyśleć o tym jutro. Tylko czy potrafimy?
Jak odpuścić?
- Zastanów się czy to czym się martwisz zależy od Ciebie? Czy możesz coś zrobić, coś zmienić, aby to czym się martwisz przestało istnieć? Jeżeli możesz coś zrobić, zmienić, zrób to. Jeżeli jednak problemu nie jesteś w stanie rozwiązać sam – przestań dodatkowo się tym zamartwiać. Niczego to nie zmieni.
- Czy problem, którym się martwisz jest jeszcze aktualny? Czy z przyzwyczajenia o coś się martwisz, ale to już dawno przestało być problemem? Zapomnij o tym
- To czym się martwisz w tej chwili odsuń na jedną godzinę. Postaraj się o tym po prostu nie myśleć przez jedną godzinę. Potrafisz?
- Martwisz się czymś bardzo? Zadzwoń do pierwszej osoby, która w tej chwili przyszła Ci do głowy i powiedz jej o swoim zmartwieniu. Wypowiedziane na głos, przestaje być tak duże.
- A może ubierz się i wyjdź z domu. Idź na spacer, ale podczas tego spaceru postaraj się wsłuchać w głosy otoczenia. Co słyszysz? A może usłyszałaś jakiegoś ptaka? Jaki to ptak? To teraz jest Twoje zmartwienie – dowiedzieć się jaki ptak wydaje taki dźwięk.
- Szukaj małych uciech, ciesz się chwilą. Brzmi banalnie? Całkiem możliwe. Więc bądź chwilę banalna. Ta po prostu
Nie warto się martwić, warto wyrobić w sobie nawyk, pomyślę jutro. Pomartwię się jutro. A dzisiaj będę szczęśliwa natychmiast, bo … „mogło być nic a jest wszystko”