Tydzień temu, 26 października zorganizowano Tęczowy piątek w szkołach. Akcja ta wzbudziła wiele kontrowersji. Z jednej strony całkowitą aprobatę, z drugiej jednak oburzenie. Dlaczego? Czy jesteśmy homofobami? Czy tak bardzo boimy się odmienności? A może problem tkwi zupełnie gdzie indziej. Czym jest dla nas ta akcja?
Tęczowy piątek to międzynarodowa akcja, która ma na celu pokazać, iż szkoła jest dla wszystkich również dla młodych lesbijek, homoseksualistów, osób biseksualnych. Szkoły, które brały udział w tej akcji, otrzymały takie plakaty, które mogły zawisnąć na ścianach szkoły:
Uczniowie podczas lekcji mogli się dowiedzieć kim są osoby LGBT i jak można stać się sojusznikiem takiej osoby. Co kryje się pod tym skrótem?
L – lesbijka
G – gej
B – osoba biseksualna
T – osoba transpłciowa
W tym roku, uczestnictwo w tej akcji zadeklarowało ponad 200 szkół. Niestety spotkało się to z ogromnym oburzeniem przeciwników akcji. Co powodowało tak duże oburzenie akcją?
Przeciwnicy tęczowego piątku
Początkowo myślałam, że problem z tym mają przysłowiowe „mohery”. Niestety bardzo szybko zorientowałam się, że nie. Przeciwnikami całej akcji okazali się również młodzi ludzie, uczniowie szkół średnich. Powstała akcja – Zakaz pedałowania. Baner z taką informacją pojawił się również na profilu syna moich znajomych. Młodego i inteligentnego chłopaka, którego jak do tej pory miałam za bardzo otwartego i tolerancyjnego, młodego człowieka. Jego jawne oburzenie i opowiedzenie się po stronie przeciwników tęczowego piątku bardzo mnie zaskoczyło i zszokowało. Postanowiłam dowiedzieć się co kieruje jego decyzją. Z czego wynikają takie poglądy.
Oto co usłyszałam w odpowiedzi:
cyt: „… z powodów katolickich i osobisto- moralnych. Twierdzę iż nieludzkie jest, aby dwie osoby tej samej płci się spotykały, a co gorsza brały ślub i mogły adoptować dzieci…”.
Tak sformułowane zdanie zbiło mnie z tropu całkowicie i sama nie mogłam w to uwierzyć co usłyszałam. Czy w XXI wieku jest możliwa taka średniowieczna nietolerancja? Jest społeczne przyzwolenie na to, aby dziecko było wychowywane przez np. matkę i ojca alkoholika, który w domu jest gościem i o wychowaniu dziecka nie ma absolutnie pojęcia, czy wychowywanie przez ojca i matkę karierowiczkę, której głównym celem jest poklask i uznanie innych niż czas spędzony z dzieckiem? Ale nie ma przyzwolenia na to, aby dziecko było wychowywane przez dwie kochające się kobiety? Dlaczego? Bo dziecko nie będzie szczęśliwe w domu homoseksualistów, którzy nie tylko dadzą mu miłość, ale również zapewnią odpowiedni rozwój kulturalny i intelektualny? Bo zabiorą dziecko do teatru, do opery, posiedzą wspólnie podczas posiłku, porozmawiają? To wszystko jest nieludzkie? A może nieludzkie jest to, że takie dziecko będzie gnębione w szkole, ze względu na brak tolerancji w społeczeństwie?
Skąd jednak w młodym chłopaku takie przekonanie? Powody katolickie? Bo co o tym wszystkim mówi kościół katolicki, który hołduje (a przynajmniej powinien) jednak przykazaniu miłości „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”?
Co na to Kościół?
Z badania przeprowadzonego na tekście, wczesna Biblia nie zawierała fragmentów potępiających homoseksualizm. Zostały one dodane później. Dodane, lub zinterpretowane jako potępienie homoseksualizmu. Czy jednak ten fragment Starego Testamentu w 2 Księdze Samuela cyt:
„Dusza Jonatana przylgnęła całkowicie do duszy Dawida. Pokochał go Jonatan tak jak samego siebie”
jest potępieniem homoseksualizmu? Chyba nie.
Z jakiego powodu Kościół ma takie podejście do tematu? Dlaczego naucza iż czyny homoseksualne nie mogą być aprobowane? Dlaczego jawnie nawołuje do nienawiści wobec bliźniego? Te pytanie nurtują mnie już od jakiegoś czasu. Ten fałsz i zakłamanie w Kościele katolickim jest wszechobecny i w moim odczuciu coraz bardziej niebezpieczny. I najzwyczajniej w świecie odpychający. Bo jak zbliżyć się do Boga podczas mszy, gdy zauważamy mściwy wzrok ludzi, brak chęci przekazania „znaku pokoju”, a przy tym wszystkim bezproblemowe przyjmowanie „Ciała Bożego” podczas komunii. Ot takie zakłamanie. Więc tą kwestię postanowiłam sobie odpuścić i nie wgłębiać się w katolickie podwaliny niechęci do homoseksualistów. Zdecydowanie jest to temat na cały artykuł – (Angel podejmujesz wyzwanie?)
Co powoduje, że licealista ma osobisto-moralne powody, aby niechętnie podchodzić do LGBT? Postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej. I oto co usłyszałam, cyt:
Ja ich absolutnie toleruje. Niech miedzy sobą w domach robią co chcą. Ale nie potrzebnie ogłaszają się z tym w internecie. Stąd ten baner. I w sumie tolerancja ma swoje granice i w kulturze i w życiu codziennym…”.
I tutaj sytuacja się wyjaśnia. Tak naprawdę to nie homofobia, a obrona przed narzucaniem czegokolwiek. Przed tym, aby do kategorii bohaterstwa i czynu heroicznego wznosić postępowanie homoseksualne. A przecież osoby homoseksualne są takie same jak inne osoby. Więc nie powinny manifestować swojej odmienności. Powinni być tolerowane i traktowane dokładnie tak samo, jak każdy inny człowiek. Czy tak jednak jest?
Odpowiedzcie sobie samo na to pytanie.